Do Oslo można oczywiście dolecieć samolotem – jest dość tanio i szybko, może jedynie niewygodnie w przypadku tanich linii. Wybierając ten rodzaj transportu, jednak wiele się traci. Warto zdecydować się na nieco dłuższą trasę, ale z pewnością bardziej malowniczą i godną zapamiętania. Najpierw rejs promem ze Świnoujścia do Ystad i możliwość kilkugodzinnego rozkoszowania się widokiem bezkresu Morza Bałtyckiego, a następnie przejazd szwedzkim wybrzeżem wraz ze zdobyciem kilku ważnych punktów na mapie: Helsingborga, Varbergu i Göteborga.

Stary, ale jary Helsingborg

Najstarsze w Szwecji miasto z początku należało do Danii i wraz z leżącym po drugiej stronie cieśniny Sund Helsingørem było ważnym ośrodkiem umożliwiającym kontrolę handlu na Bałtyku. Było to szczególnie łatwe, jako że dwa miasta dzieli zaledwie czterokilometrowy pas wód. W roku 1658, po wojnie duńsko-szwedzkiej Helsingborg, jak i cała południowa część Półwyspu Skandynawskiego przeszły na stronę szwedzką.

Zabytków nie pozostało zbyt wiele, ale na pewno jednym z wartych odwiedzenia jest baszta Kärnan, pozostałość po dawnej, wybudowanej w XII wieku twierdzy. Z trzydziestoczterometrowej wieży rozciąga się widok na morze i przytulone do niego miasto. Sercem Helsingborga jest niewielki Stortorget, przy którym stoi neogotycki budynek ratusza. Spacerując po centrum zadbanymi, brukowanymi uliczkami można dojść aż do odrestaurowanego z wielką szczegółowością domu szachulcowego Jakuba Hansena, a kawałek dalej do gotyckiego Kościoła Św. Marii. Jak podają niektóre źródła, świątynię budowano przez ponad sto lat, a w jej podziemiach przechowywane są reprezentacyjne zbiory srebra. Kościół świetnie łączy historię z nowoczesnością, jako pierwszy zaproponował zbieranie datków od parafian przy pomocy karty kredytowej.

Staruszek Helsingborg, choć ma ponad dziewięćset lat, w ogóle czuje się bardzo młodo. Miasto tętni życiem. Na alei handlowej Kullagatan można zajrzeć do designerskich butików i podziwiać nowoczesną architekturę, która zgrabnie wplotła się pomiędzy zabytkowe kamienice. Na licznych plażach rozsiane są kawiarenki, restauracje i bary z kolorowymi drinkami. Szczególnie popularna jest Tropical Beach, która dodatkowo oferuje kilkadziesiąt egzotycznych palm. Dla rozrywki warto wybrać się również do Fredriksdall – muzeum na otwartym powietrzu, przenoszącego turystów wprost w świat szwedzkiego folkloru. A kto ma czas i możliwości, niech wybierze się poza miasto – do Pałacu Sofiero. Letnia rezydencja dawnych królów Szwecji słynie z pięknych ogrodów tematycznych i imponującej kolekcji rododendronów.

Szwedzki Kołobrzeg

Mowa o Varbergu – nie bez powodu przyrównanym do polskiego kurortu. Oba miasta mają militarną historię i silną tradycję uzdrowiskową. Nad Varbergiem króluje wzniesiona na skalistym cyplu potężna twierdza, której początki datuje się na drugą połowę XIII wieku. Wtedy to duński książę Jacob Nielsen rozporządził, aby wznieść pierwsze umocnienia. Przez lata forteca była sukcesywnie powiększana, a obecny wygląd zawdzięcza duńskiemu królowi Christianowi IV i jego wizjom zrealizowanym na początku XVII wieku. Jakiś czas później przeszła w ręce Szwedów.

W XIX wieku warownia straciła swoje militarne znaczenie, najpierw utworzono w niej więzienie, potem schronisko turystyczne, a obecnie działa tam muzeum regionalne. Jednym z najważniejszych eksponatów jest mumia zmarłego w bagnie człowieka z  Bocksten – jego średniowieczny strój zachował się w niemalże nienaruszonym stanie. Zwiedzający mogą też zajrzeć do koszar i kazamatów oraz usłyszeć legendę o zamieszkałym w fosie brązowym potworze, którego przysmakiem są kaczki.

Drugą twarzą miasta są budowle zdrojowe i Kallbadhuset – usytuowane tuż nad brzegiem morza, na końcu niewielkiego pomostu, zimne łaźnie. Varberg niegdyś pełniło funkcję uzdrowiska – leczono tu pacjentów kąpielami i zabiegami w termach. Miasto nadal jest turystyczną mekką – w sezonie zjeżdża tu mnóstwo turystów, aby poleżeć na piaszczystych, szerokich plażach i przespacerować się po pięknej nadmorskiej promenadzie.

Fryzjer z Göteborga

Nad cieśniną Kattegat, u ujścia rzeki Göta älv, leży miasto, które nazywane jest gorszym bratem Sztokholmu. Kiedy jednak przychodzi do jego zwiedzania, trudno zgodzić się z tą opinią. Göteborg to miasto tak zaskakujące i naładowane atrakcjami, że przy małej ilości czasu, trzeba się sporo nagłowić, co wyrzucić ze swojego programu. A i zwiedzać je można na wiele sposobów. Można spacerować szerokimi alejami, skorzystać z rozbudowanej sieci tramwajowej (ma aż 190 kilometrów torów!) czy też popłynąć kanałami na łodzi z płaskim dnem. Łódź jest płaska nie bez powodu. Niektóre z mostów są zawieszone tak nisko, że przepływając pod nimi, trzeba kłaść się na podłodze, aby nie zahaczyć o nie. Zresztą ich nazwy mówią same za siebie – jest Krajarka do serów, jest i Fryzjer.

Czego w Göteborgu pominąć nie można? Zdecydowanie warto pójść na przystań Lilla Bommen. Tutaj na turystów czeka największy żaglowiec zbudowany w Skandynawii – Barken Viking z 1907 roku, oraz budynek opery, zaprojektowany przez Jana Izikowitza, który przy jego tworzeniu zainspirował się pobliskimi statkami, żurawiami oraz stocznią. W okolicy zobaczyć można Kronhuset – najstarszy świecki budynek, w XVII wieku służący jako arsenał  i budowla obronna, dziś spełniający funkcję sali koncertowej – oraz klasycystyczną w formie Katedrę Gustawa. Trochę czasu można poświęcić na Hagę – urokliwą dzielnicę z kolorowymi, drewnianymi domkami  z XIX wieku, gdzie ulokowane są liczne restauracje, sklepy i kawiarenki.

Sprawdź szczegóły!

Głównym placem miasta jest Götaplatsen – tam znajdują się budynki najważniejszych instytucji kulturalnych, m.in. Muzeum Sztuki, biblioteki miejskiej i teatru. Jest też i symbol Göteborga – fontanna z rzeźbą Posejdona Carla Millesa. Powstała w latach 30. XX wieku, od razu wzbudzając kontrowersje. Twierdzono bowiem, że naga postać ma zbyt wyeksponowaną jedną część ciała. Protesty społeczne szybko doprowadziły do… jej skrócenia. Tych, co nie mają dość ciekawostek, z pewnością zainteresuje informacja, że miasto zapisało się w historii muzyki i to z dwóch powodów: jednym z nich jest znana popowa grupa Ace of Base, drugim gatunek określający melodyjny death metal, a nazwany na cześć miasta – Göteborg Sound.

Pomiędzy lasem a fiordem

Jesteśmy u celu! Trudno jednak zorientować się, że dotarliśmy do stolicy Norwegii. Oslo w niczym nie przypomina dużych europejskich metropolii. Raczej spokojne miasteczko, w którym życie płynie dość leniwie, a wszechobecna zieleń zachęca do wypoczynku na świeżym powietrzu. Natura zresztą niepodzielnie rządzi tym miastem i zgrabnie wkomponowuje się w architekturę i sztukę. Wystarczy wspomnieć chociażby budynek opery i baletu, który przypomina wynurzający się lodowiec. Jego biel oddaje włoski marmur, który w słoneczny dzień mocno odbija słońce, co sprawia, że można go oglądać tylko w ciemnych szkłach.

Dobrym miejscem na spacer jest park Frogner, w którym znajdują się rzeźby projektu Gustava Vigelanda. Liczby związane z tym miejscem są imponujące – 212 rzeźb z kamienia i brązu przedstawia łącznie prawie 600 nagich sylwetek. W tym 121 postaci ułożonych jest w formie gigantycznej kolumny w najwyższym punkcie kompleksu. Najbardziej znaną rzeźbą jest postać małego, niezadowolonego chłopca, który krzyczy i tupie nogą – można go znaleźć na wielu pocztówkach.

Spacerować można też pod górkę, a nawet „świętą górę”, jak miejscowi nazywają słynną skocznię narciarską Holmenkollen. Z pewnością polskich fanów sportu zainteresuje wiadomość, że „nasi” odnosili na niej spore sukcesy. To właśnie tam Adam Małysz pięciokrotnie triumfował w konkursach Pucharu Świata. Dzięki temu wyczynowi został okrzyknięty „królem Holmenkollen”. Jego śladami podążył Kamil Stoch, który w 2015 roku został wyróżniony prestiżowym medalem skoczni.

Na deser zostawmy sobie ścisłe centrum z naręczem atrakcji. Nad wodą czeka forteca Akershus, zbudowana na rozkaz króla Haakana V Mangussona w 1299 roku. Niegdyś rezydencja władców, dziś siedziba rządu i kilku muzeów. Naprzeciwko twierdzy, po zachodniej stronie zatoki Pipervika, widać nabrzeże Aker Brygge. To modne miejsce spotkań, pełne restauracji, sklepów i sztuki nowoczesnej. W pobliżu stoi ratusz – zdecydowanie należy go oceniać po wnętrzu. Kryją się w nim bowiem robiące wrażenie, ogromne malowidła. Dalej warto podążyć aleją reprezentacyjną miasta – Karl Johans gate, aby dojść do Pałacu Królewskiego – obecnej siedziby monarchów.

Wszystko brzmi ciekawie, ale pozostaje jeszcze kwestia organizacji wycieczki. Można wziąć samochód i rodzinę na prom, a następnie samodzielnie zaplanować sobie noclegi po drodze. Można też skorzystać z oferty wycieczki zorganizowanej. Unity Line proponuje spędzić w Skandynawii majówkę, zapewniając transport, hotel, wyżywienie i przewodnika. To sprawia, że możemy odpocząć już przed wyjazdem, nie martwiąc się o żadne składowe podróży. Oferta zawiera jeszcze dodatkowy gratis: wizytę w muzeum koncernu samochodowego Volvo. Czy to nie brzmi zachęcająco?

Katarzyna Cichocka